Cart Total Items (0)

Cart

Pomocnicy Lecha Poznań 2024/25

Pomocnicy Lecha Poznań 2024/25 – analiza środka pola Mistrza Polski

Środek pola Lecha Poznań w sezonie 2024/25 to istny rollercoaster emocji dla kibiców Kolejorza. Pomocnicy Lecha Poznań 2024/25 odgrywali kluczową rolę w drodze po tytuł mistrzowski, a ich postawa nieraz przyprawiała nas o szybsze bicie serca. Z jednej strony mieliśmy kreatywnych magików od ofensywy, z drugiej – prawdziwych wojowników od czarnej roboty. Ta analiza środka pola Lecha pokazuje, jak każdy z piłkarzy na pozycjach 6, 8 i 10 dokładał swoją cegiełkę do sukcesu. Statystyki mówią wiele, ale równie ważne są charakter i kibicowskie zaangażowanie, które widzieliśmy w ich grze na każdym kroku. Przygotujcie się na dynamiczny przegląd: od dyrygenta drugiej linii, przez box-to-box młodego wilka, aż po debiutanckie epizody. Kto był najlepszym pomocnikiem Lecha sezon 2024/25, kto nie dojechał na imprezę, a kto zasłużył na więcej minut? Sprawdźmy!

Afonso Sousa - piękny Portugalczyk

Portugalski magik, piękny Portugalczyk, czyli Afonso Sousa rozegrał swój najlepszy sezon w karierze – był prawdziwym mózgiem i sercem ofensywy Lecha. Jego liczby mówią same za siebie: 31 meczów, 2267 minut, 13 goli i 5 asyst w Ekstraklasie. To oznacza imponujący wkład bramkowy – średnio co 126 minut bramka lub asysta lądowała na jego koncie. Sousa nie tylko kreował, ale i wykańczał akcje – cztery z jego goli to przepiękne bomby z dystansu (najlepszy wynik w lidze). Gdy inni rozglądali się jak tu wjechać z piłką do bramki, on po prostu huknął z 20 metrów, a Bułgarska eksplodowała z radości!

Statystyki techniczne potwierdzają jego geniusz: dokładność podań na poziomie 88,1% przy 848 celnych zagraniach – precyzja godna metronomu. Kreował sytuacje kolegom jak na zawołanie, notując 41 kluczowych podań (szczególnie tzw. „pre-assistów”, po których padały strzały). Wielu rywali przekonało się, że zostawienie mu centymetra wolnej przestrzeni przed polem karnym kończyło się dramatem – wystarczy przypomnieć jego popisy przeciw Legii Warszawa czy Widzewowi. Trzy razy w sezonie ustrzelił dublet, w tym w klasyku z Legią (5:2) oraz w rozgromieniu Widzewa (4:1). Do tego zaliczył 5 asyst, a więc miał swój udział łącznie przy 18 golach Kolejorza – potężny wpływ.

Sousa to typ kreatywnego playmakera, który jednak nie unikał walki. Wygrał 97 pojedynków (skuteczność ~53%) i zanotował 10 przechwytów, pokazując że potrafi też powalczyć w odbiorze kiedy trzeba. Oczywiście od destrukcji byli inni, ale Portugalczyk nie był „księżniczką” chowającą nogę. Często faulowany (37 razy), wstawał jednak i robił swoje. Kibice to docenili – Afonso stał się ulubieńcem trybun, a liga też nie miała wątpliwości: został wybrany najlepszym pomocnikiem Ekstraklasy 2024/25. Tytuł absolutnie zasłużony – najlepszy pomocnik Lecha sezonu 2024/25 to właśnie on, nasz portugalski geniusz.

Afonso Sousa najlepszy pomocnik sezonu 2024/25
fot. Ekstraklasa.org

Antoni Kozubal – box-to-box, odkrycie sezonu

20-letni Antoni Kozubal to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń sezonu. Wychowanek Lecha nie pękał – jako jedyny zawodnik z pola zagrał we wszystkich meczach sezonu we wszystkich rozgrywkach! W Ekstraklasie zaliczył 34 spotkania, 2733 minuty, z czego większość w pierwszym składzie. To pokazuje, jak ogromnym zaufaniem obdarzył go trener Niels Frederiksen – i Kozubal odpłacił świetną formą (przynajmniej w jesiennej części sezonu). Liczby (1 gol i 5 asyst) może nie rzucają na kolana na pierwszy rzut ok, ale pamiętajmy, że Antek zaczął sezon jako środkowy pomocnik (8), by wiosną – z konieczności – grać bardziej na pozycji 6 (defensywnego pomocnika). Mimo przesunięcia głębiej nie spuścił z tonu, ba – zapracował nawet na powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski i pojechał na Euro2025 u21, (którego niestety ani on, ani cała kadra nie może uznać za sukces).

Statystyki Kozubala pokazują, że mamy do czynienia z pomocnikiem box-to-box, który potrafi i odbierać, i kreować. W całym sezonie notował średnio 54 podania na 90 minut przy ok. 85-86% skuteczności – bardzo solidnie, zwłaszcza jak na 20-latka dopiero ogrywającego się w Ekstraklasie. Jego dokładność podań wyniosła 86,5% – lepszą miał tylko Sousa i Jagiello wśród pomocników, ale obaj rozegrali mniej minut niż Antek. Kozubal imponował też przeglądem pola – z jego gry utworzyło się 41 dużych szans na gola (średnio 1,2 na mecz), a 5 z tych sytuacji zamieniło się na asysty. Antek strzelił w tym sezonie 1 gola – ale jak ważnego – przeciwko Legii Warszawa.

Antek w defensywie również dawał radę – może nie tak efektownie jak Murawski, ale swoje zrobił. Średnio 1,12 odbioru na 90 minut i masa wybieganych kilometrów (dokładnie 368,27km, średnio 10,83km na mecz). Kozubal czyścił przedpole, a jednocześnie sam napędzał akcje do przodu. Jego uniwersalność i dojrzałość taktyczna jak na 20-latka są imponujące. Nie unikał też starć fizycznych – przy 176 cm wzrostu nie bał się żadnego pojedynku w środku. Sezon kończy z dorobkiem 6 punktów kanadyjskich, czyli miał udział przy golu mniej więcej co 455 minutach gry – ale statystyki nie oddają w pełni jego wpływu na grę. Antek to odkrycie sezonu wśród pomocników. Fani pokochali jego waleczność połączoną z techniką – widać, że w tym chłopaku płynie niebiesko-biała krew. Jeśli dalej będzie się tak rozwijał, Lech może mieć z niego pożytek na lata (oby tylko go nie podkupiono za granicę zbyt szybko!).

Antoni Kozubal Mistrz Polski
fot. Lech Poznań

Radosław Murawski - człowiek od czarnej roboty

Jeśli Sousa był mózgiem, to Radosław Murawski był płucami i mięśniami tej drużyny. Nasz 31-letni defensywny pomocnik harował za dwóch w środku pola i miał olbrzymi wpływ na końcowy triumf. Statystyki może tego nie oddają (25 meczów, 1997 minut, 0 goli, 1 asysta, ale rola Murawskiego nie polegała na strzelaniu bramek. On miał być strażnikiem porządku – i był nim bez dwóch zdań.

Murawski imponował jako boiskowy żołnierz – notował najwięcej odbiorów i przechwytów w drugiej linii. Zanotował aż 42 przechwyty piłki – czyściciel jak się patrzy. Do tego dokładał skuteczne wślizgi i odbiory – 27 wygranych tackle’i (blisko 53% skuteczność, bo często wchodził tam gdzie inni by odpuścili). Wygrał też 127 (53%) pojedynków. Nie odpuszczał żadnej piłki – liczba 54 fauli popełnionych mówi wiele o jego zaangażowaniu (czasem o jeden wślizg za daleko). Sędziowie wyciągnęli przeciw niemu 9 żółtych kartek, co czyni go nie bez powodu “yellow card machine” w Lechu, jednak kibice wybaczają takie kartki – one często były za przerwanie groźnej akcji rywala.

Co ważne, Murawski nie ograniczał się tylko do destrukcji. Gdy miał piłkę, zazwyczaj podawał ją precyzyjnie – 85,5% celnych podań przy 1295 dokładnych zagraniach w sezonie świadczy o dużym spokoju i jakości w rozegraniu. Średnio notował ~58 podań na mecz, najwięcej spośród pomocników (więcej mieli tylko stoperzy rozgrywający od tyłu). Można rzec, że był pierwszym rozgrywającym w defensywie – zbierał piłkę od obrońców i szybko dystrybuował ją do bardziej kreatywnych kolegów. Niestety końcówkę sezonu stracił przez kontuzję, przez co zabrakło go w ostatnich kolejkach. Murawski to człowiek od czarnej roboty, bez którego orkiestra Kolejorza nie grałaby tak harmonijnie.

Filip Jagiełło – wiosenne przebudzenie

Filip Jagiełło wrócił do Ekstraklasy i wiele osób spodziewało się sporego wsparcia po tym transferze. Ponad 100 występów w serie B robiło wrażenie, ale głównie na papierze. Jesienią Filip głównie wchodził z ławki, w większości meczy irytował, a gdy pojawiał się na murawie widać było spadek jakości. Jesieni Jagiełło na pewno nie może zaliczyć do udanych, przez cześć kibiców transfer określony flopem. Jednak od połowy marca Filip wskoczył do wyjściowego składu i wychodził od pierwszej minuty w siedmiu meczach z rzędu. Wtedy dopiero można było zobaczyć Jagiełłę w pełnej krasie: pewny w rozegraniu, kreatywny, szukający nieszablonowych rozwiązań. Niestety, gdy złapał rytm, przytrafiła mu się kontuzja, która zahamowała tę serię. Przyznaję się, sam tęskniłem za nim w końcówce sezonu, mimo że pierwszy hejtowałem go za słabe występy jesienią.

W liczbach Jagiełło zamknął sezon z 26 występami (988 minut), 2 golami i 2 asystami. Szczególnie wiosną ciągnął grę do przodu, dokładając ważne trafienia (m.in. ładny gol w Radomiu). Jego styl gry to kreatywny playmaker operujący między liniami – lubi rozdzielać piłki w ataku, rozciągać grę na skrzydła, szukać prostopadłych podań. W tych kilkunastu wiosennych meczach pokazał przebłyski dużej jakości: notował bardzo wysoką dokładność podań (88,8%), często grał na jeden kontakt, przyspieszał akcje. Nie bez powodu jego statystyki kluczowych podań per 90 minut plasują go w ścisłej czołówce ligowej – według raportów był w 95. percentylu pod względem kreowania szans wśród pomocników. Mówiąc prościej – mało kto w lidze tworzył tyle sytuacji co on, gdy przeliczyć to na czas gry.

W defensywie Filip już tak aktywny nie był (raptem 5. percentyl w akcjach obronnych), ale od tego byli inni. On miał dawać liczby z przodu. Może 4 punkty (2+2) to nie jest wynik marzeń, ale biorąc pod uwagę ograniczoną liczbę minut, i tak zdążył w paru meczach dołożyć swoją cegiełkę. Jagiełło można nazwać lekko niewykorzystanym potencjałem tej rundy, bo czuliśmy niedosyt – gdyby nie uraz, pewnie dołożyłby jeszcze kilka liczb. Mimo to udowodnił swoją wartość i pokazał, że potrafi być kreatorem z prawdziwego zdarzenia. Liczymy, że w kolejnym sezonie – już od lata – będzie błyszczał regularnie, bo w jego nogach drzemie duża jakość, którą – jako kibic Lecha – zdążyłem dostrzec.

Gísli Thórðarson – Islandzki talent

Zimowe okienko przyniosło Lechowi ciekawy nabytek: 20-letni Gísli Thórðarson z Islandii. Ten młody pomocnik błysnął w Europie (świetne występy w fazie grupowej Ligi Konferencji w barwach Víkingura), więc apetyty były duże. I faktycznie, początek w Lechu miał obiecujący – trener wpuszczał go od razu, a on w pierwszych pięciu meczach pokazał próbkę nieprzeciętnych umiejętności. To typ piłkarza, który lubi operować między liniami, techniczny, z wizją – najczęściej ustawiany jako defensywny pomocnik. W ciągu tych 5 występów (łącznie 235 minut) zanotował 1 asystę i kilka naprawdę fajnych zagrań. Pamiętam choćby mecz z Widzewem (wygrana 4:1), gdzie wpisał się do protokołu asystując – kibice przecierali oczy, że nowy chłopak tak z marszu potrafi dać konkret.

Niestety, dalszej historii nie było – w marcu 2025 przytrafił się poważny uraz barku, który wykluczył Thórðarsona do końca sezonu. Islandczyk zakończył zatem sezon z niedosytem, ale zostawił po sobie dobre wrażenie. Jego statystyki w tej krótkiej przygodzie też są ciekawe: 82,1% celnych podań (101 udanych zagrań) i 6 wykreowanych szans w zaledwie pięciu meczach. Wygląda na t0, że ma smykałkę do kreowania – średnio więcej niż 1 kluczowe podanie na mecz – całkiem nieźle. Widać było, że szuka prostopadłych piłek i kombinacyjnej gry. Oczywiście, to bardzo mała próbka, ale jako kibic zdążyłem go polubić za odważny styl. Szkoda, że los zgotował mu przerwę – bo kiedy dopiero co zmienisz klub i łapiesz rytm, a tu kontuzja, to prawdziwy pech. Miejmy nadzieję, że Gísli wróci na nowy sezon w pełni formy, bo drzemie w nim spory potencjał. Jeśli chodzi o styl, to można go określić jako kreatywnego playmakera z zacięciem do dryblingu (choć skuteczność dryblingów miał akurat niską – tylko 2 udane na 9 prób – pewnie jeszcze nie czuł ligi). Fizycznie musi się jeszcze zaadaptować (w pojedynkach bywało różnie), ale technicznie i taktycznie wyglądał na naprawdę kumatego piłkarza. Trzymam kciuki za jego zdrowie – w przyszłym sezonie może być jokerem dającym jakościowe minuty.

Podsumowanie

Środek pola Lecha w sezonie 2024/25 napędzał drużynę do mistrzostwa Polski – analiza środka pola Lecha pokazuje, że każdy z pomocników dołożył coś od siebie. Kto był kluczowy? Bez dwóch zdań Afonso Sousa – liczby (najlepszy strzelec i asystent spośród pomocników) i wpływ na grę czynią go nie tylko liderem tej formacji, ale i całej ligi. Kozubal i Murawski okazali się duetem idealnie się uzupełniającym: młodość i energia plus doświadczenie i walka. To oni harowali cały sezon – Kozubal jako objawienie, Murawski jako człowiek od czarnej roboty.

Kto zawiódł

Trudno wskazać jednoznacznie, bo w mistrzowskim sezonie nikt nie spisał się katastrofalnie. Jeśli jednak miałbym wybrać pewien niedosyt, to Filip Jagiełło zostawia lekki znak zapytania. Wiemy, że potencjał ma ogromny – momentami był jednym z najlepszych pomocników Lecha w rundzie wiosennej – ale przez opóźniony start i kontuzję jego wkład mógł być większy. 2 gole i 2 asysty to nieco mniej, niż kibice oczekiwali od gracza wracającego z zagranicy. Nie nazwałbym tego też wielkim zawodem (chociaż jesienią było blisko), raczej żalem, że nie zobaczyliśmy pełni możliwości Filipa przez cały sezon. Poza tym, zawiódł nas los w przypadku Thórðarsona – bo on sam grał dobrze, ale kontuzja sprawiła, że nie mógł pomóc drużynie w decydujących miesiącach.

Na ten moment środek pola Lecha wygląda na mieszankę doświadczenia, jakości i młodości, która przyniosła mistrzostwo. Sousa czarował, Murawski walczył, Kozubal zachwycał dojrzałością, Jagiełło dorzucił kreatywność, Thórðarson zamigał talentem, a Dudek przypomniał, że Kolejorz to także kuźnia młodych. Taka kombinacja daje powody do optymizmu. Patrząc na statystyki pomocników Lecha Poznań i ich wpływ na grę, można śmiało powiedzieć, że druga linia była motorem napędowym zespołu. Oby tak dalej – a nawet jeszcze lepiej – w kolejnych rozgrywkach!

Tabela porównawcza pomocników Lecha Poznań (Ekstraklasa 2024/25)

Zawodnik Mecze Minuty Gole Asysty Dokł. podań Wkład bramkowy (co X min)
Afonso Sousa 31 2267 13 5 88,1% co 126 min
Antoni Kozubal 34 2733 1 5 86,5% co ~455 min
Radosław Murawski 25 1997 0 1 85,5% co 1997 min
Filip Jagiełło 26 988 2 2 88,8% co 247 min
Gísli Thórðarson 5 235 0 1 82,1% co 235 min
Sammy Dudek 2 23 0 0

Przeczytaj więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X