Lech Poznań - minimalizm spotyka utracone szanse
Po przegranym meczu 2:1 z Widzewem Łódź na Twitterze długo trwały dyskusje na temat przyczyn porażki Lecha Poznań. I mimo kontrowersji przy spalonym, z którego Dino Hotić zdobył bramkę wyrównującą, to większość komentujących i ekspertów przyczyn przegranej szuka gdzie indziej. Ładnie się to zbiega z wywiadami, których udzieliły osoby odpowiadające za Lecha: prezes Karol Klimczak na łamach Meczyków* i dyrektor sportowy Tomasz Rząsa na łamach Goal.pl**. Postaram się to złożyć w całość, bo jak przez soczewkę widać, że decyzje władz Lecha przekładają się 1:1 na wynik sportowy.
Ogólnie, wierze w Frederiksena. Poza skandalicznym początkiem to był może nawet najlepszy mecz Lecha od 4:1 z Rakowem. Ale to się nie ma prawa udać bez nowej jakości. Lewa obrona, skrzydła, ofensywny pomocnik - nie mamy tam ludzi do grania.
— Bartek Witczak (@BartekWitczak_) July 27, 2024
Łyżka miodu w beczce dziegciu
Zacznę od kilku pozytywnych rzeczy, które widać po ostatnich 2 meczach Lecha. I wydaje się, że wszystkie są mocno powiązane z dwoma nazwiskami. Niels Frederiksen i Sindre Tjelmeland. Z obrazu gry widać, że trener dotarł do zespołu i sukcesywnie oraz z determinacją wprowadza swój styl gry. Zespół presuje, walczy, widać charakter i nieco inny pomysł na grę. Lech mimo szybko straconych 2 goli w pierwszych 10 minutach, nie stracił woli walki i charakteru. Jako kibice Lecha przywykliśmy do tego, że po 80 minucie Lech jest najsłabszy i najłatwiej wtedy traci bramki. W meczu z Widzewem po 80 minucie Lech był zadziorny, agresywny i właśnie blisko 80 minuty strzelił nieuznaną bramkę Hoticia.
Dino Hotić, Antoni Kozubal, Joael Pereira i Mikael Ishak.
Zasługują na wszelkie pochwały. Dino Hotić drugi raz wszedł z ławki i drugi mecz z rzędu zrobił różnicę. Hotić ma zaledwie 1,68m wzrostu, a mimo to, potrafił znaleźć się polu karnym i strzelić głową, niestety, nieuznaną bramkę. Antoni Kozubal dyrygował grą w środku pola i robił przewagę w polu karnym. To po jego asyście Ishak strzelił gola. Joel został przez kolegów okradziony z kilku asyst – widać, że wraca do optymalnej formy. Jego dośrodkowania to były prawdziwe ciasteczka. I Ishak. Dał nadzieję na choćby remis i trzeba dodać, że to po jego dośrodkowaniu Dino Hotić umieścił piłkę w siatce.
Beczka dziegciu
Lewa obrona. Jeden z najsłabszych punktów zespołu. Pierwsza stracona bramka obciąża konto defensorów, szczególnie ze względu na słabe krycie i brak reakcji. Przez większość meczu groźne akcje Widzewa zaczynały się właśnie z tej strony boiska. Zmiana z Michała Gurgula na Eliasa Anderssona przyniosła pewną poprawę, ale wciąż był to najsłabszy punkt obrony.
Skrzydła. Filip Szymczak to nominalny napastnik. Adriel Ba Loua przyzwyczaił nas już do tego, że poza kilkoma przebłyskami jest bardzo nieskuteczny. Brakowało tam jakości, skutecznego dryblingu i udanych dośrodkowań. Szymczaka zastąpił Fiabema. Nominalny napastnik za nominalnego napastnika. To pokazuje jak krótką kołderkę ma Lech.
Ławka rezerwowych. Tu jest wiele do życzenia pod względem jakości zmienników. Na lewej obronie, Andersson prezentuje się lepiej niż w poprzednim sezonie, ale wciąż nie osiągnął poziomu swojego poprzednika, Pedro Rebocho. Na prawej obronie, na szczęście, mamy Joela Pereirę, ale brakuje mu konkurencji, co może wpływać na brak rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie.
W środku pola Ali Gholizadeh jeszcze nie pokazał pełni swoich umiejętności na boisku, a kibice wciąż czekają na jego przebłysk geniuszu i spełnienie obietnicy o dominacji w lidze. Na skrzydłach jedyną realną opcją pozostaje Dino Hotić, który jako jedyny prezentuje solidne występy w tym sezonie i zasługuje na miejsce w wyjściowej jedenastce.
Wprowadzenie Bartka Salamona za Antka Kozubala idealnie pokazuje, jak płytka jest ławka rezerwowych.
Minimalizm spotyka utracone szanse
A co na to prezes Karol Klimczak i dyrektor sporotwy Tomasz Rząsa? To samo co zawsze. Minimalizm.
Przed sezonem zapowiadano wzmocnienia w kilku kluczowych obszarach, w tym pozyskanie napastnika, dwóch skrzydłowych, lewego obrońcy, stopera i prawdopodobnie kogoś do środka pola. Ale to był maj, a teraz mamy koniec lipca.
Z obiecanych dwóch skrzydłowych planowany jest tylko jeden. Mimo słabych wyników Adriel Ba Loua pozostaje w klubie. Ba, nawet gra w pierwszym składzie. A Tomasz Rząsa na łamach Meczyki.pl na pytanie o to, czy możliwy jest wariant sprzedaży odpowiada tak:
Na dziś – nie. Dziś jest piłkarzem optymalnie przygotowanym i sztab widzi w nim zawodnika wyjściowej jedenastki.
Z kolei na lewej obronie, mimo wcześniejszych planów, nie będzie nowych wzmocnień. Zarząd uznał, że Elias Andersson i Michał Gurgul wystarczą.
Mamy Eliasa Anderssona. Jest też Michał Gurgul. Trener Frederiksen uważnie mu się przyglądał w przygotowaniach i „Gurgi” dał radę. Pasuje do naszego profilu, ma dobre przyspieszenie i hamowanie, dobrze mu się dzięki temu gra w pojedynkach – powiedział Tomasz Rząsa w wywiadzie dla Meczyki.pl
Wnioski, a raczej ich brak
Punkty stracone w lipcu, mają taką samą wartość, a raczej jej brak, jak te stracone w kwietniu, czy maju. Błędy popełnione teraz mają mocne przełożenie na to, jak będzie wyglądał sierpień i wrzesień. Granie takim składem i z opóźnionymi wzmocnieniami, to proszenie się o kłopoty już na początku sezonu. Ale już nie raz w Lechu widzieliśmy, i spóźnione transfery, i myślenie w kategoriach jakoś to będzie. I dzisiaj powielany jest ten sam schemat. Gołym okiem widać też, że trener Niels Frederiksen i jego asystent Sindre Tjelmeland mają pozytywny wpływ na grę zespołu. Mają pomysł i wykonanie planu jest dobre. Co z tego, skoro mają wybrakowaną talię, w której brakuje Asów i Królów. O Jokerach pokroju Velde też możemy zapomnieć. Tylko kibiców i klubu szkoda.